Dziś raz jeszcze przeniesiemy się do świata czekolady. Prześledzimy losy wielkiego włoskiego przedsiębiorstwa Ferrero i historię wyjątkowej rodziny.
Miły pan ze wspomnień
Nigdy nie pomyślałabym, że Michele Ferrero i jego marka mogą być dla zwykłego człowieka po prostu ciepłym wspomnieniem. Firma
Ferrero kojarzyła mi się z Kinder, z kolorowymi reklamami, ze smakami
dzieciństwa, ale i spółką taką jak każda inne - wielkim molochem bez miejsca "na człowieka". To było jeszcze
na długo przed tym jak wszyscy zaczęli krzyczeć o oleju palmowym w Nutelli. Jakże
się myliłam myśląc, że Ferrero jest firmą jak każda inna… Jeszcze na trochę przed śmiercią Michele Ferrero, spotkałam pewną kobietę, która wraz z mężem pracowała
dla Ferrero ponad 40. lat… Lucia jest babcią mojego znajomego. To ona opowiedziała mi prawdziwą historię fabryki. Pełnym emocji głosem i wspomnieniami, niczym wehikułem czasu, przeniosła mnie do
fabryki słodkości sprzed wielu, wielu lat. Z radością i wzruszeniem pokazywała listy i pamiątki po
pracy w firmie, zaznaczając jak piękny to był okres życia. Lucia za każdym razem, kiedy przychodzi pod jej adres
czasopismo Ferrero, czyta je od deski do deski... Pomyślałam sobie wtedy, że to
naprawdę wyjątkowe z takim rozczuleniem wspominać swoje miejsce pracy i to trudnej
pracy, bo przy produkcji. I... przemknęło mi przez myśl, że też bym tak
chciała. „Ale nie ma już takich firm.” - odpowiedziała mi natychmiast Lucia, jakby czytając w mojej głowie. "Nie ma już takich firm…” Myślę, że staruszka nie minęła się z prawdą., takich firm już nie ma. Może dlatego, że nie do końca Ferrero było miejscem pracy. Było raczej miejscem przynależności. W Ferrero było prawie jak w rodzinie... I od rodziny wszystko się zaczęło.
Od skromnej cukierni
Początek Ferrero miał miejsce w Albie,
niewielkim piemonckim miasteczku na północy Włoch. Tam właśnie, w 1942 roku, Pietro
Ferrero wraz z żoną otworzył małą i elegancką kawiarnio-cukiernię.
Ona zajmowała się sprzedażą, a on eksperymentował z przepisami i tworzył
receptury na zapleczu cukierniczego laboratorium. Pietro nie przestawał pracować nad słodkościami. Czasem nawet w nocy zdarzało mu się budzić żonę prosząc ją o spróbowanie nowego przysmaku i wydanie osądu!
Pierwsza cukiernia Pietra Ferrero, 1942, Alba we Włoszech |
Pasta Giadujot, 1946 |
W ten sposób, w zaledwie parę
miesięcy, mała cukiernia Pietra przekształciła się w pierwszą fabrykę Ferrero. Nie zatracono jednak rodzinnego charakteru. Przeciwnie, rodzina Ferrero zaczęła się dopiero powiększać. Z Pietrem wciąż współpracowała
jego żona Piera, która czujnie sprawowała pieczę nad administracją, a dystrybucją
i współpracą z innymi firmami zajmował się brat Pietra, Giovanni. Jednak nie na
obsadzaniu członków rodziny polegał rodzinny charakter firmy, a na
stosunkach wobec pracowników fabryki. Piera czuwała nad sprawami personelu i
wraz z mężem stosowała bardzo społeczną politykę wobec zatrudnionych. Taką politykę zapoczątkowała dobrych parę lat wcześniej Luisa Spagnoli, wciąż jednak była to rzecz wyjątkowa. W firmie Ferrero od samego początku dbano o bliski kontakt z
pracownikami. Nie bazowano się na żadnej psychologii pracy czy innej nauce. "Zawsze kierowano się po prostu miarą ludzkich twarzy, a nie tylko rąk" - powiedziała mi Lucia. Politykę tej
firmy oparto na szczerej moralności. Pietro, pomimo dobrej passy i rozwijającego się interesu nie zaprzestał ciężkiej pracy – zajmował
się nie tylko prowadzeniem fabryki, ale pracą w laboratorium i osobistą dystrybucją kremu Giandujot. To właśnie
dzięki tej "proludzkiej" polityce, firma w ciągu kolejnych lat ulegała rozwojowi w coraz to bardziej
zawrotnym tempie. Nie zatrzymała go nawet ogromna powódź,
która nastąpiła dwa lata później, w 1948 roku. Pracownicy całymi dniami i
nocami uczestniczyli w pracach pomocowych usilnie i szczerze pragnąc uratować fabrykę - ich fabrykę, nie fabrykę jakiś Ferrero.
Samochód dostawczy Ferrero, 1949 |
Po słodkie imperium
W 1949 roku zmarł przedwcześnie Pietro Ferrero. Firmę przejął brat i syn Pietra,
Michele Ferrero. Giovanni nadal zajmował się usprawnianiem procesów logistycznych i
procesów dystrybucji, a Michele zastąpił ojca w jego obowiązkach stając się odpowiedzialny za dalsze losy Ferrero. A przyczynił się on do największego sukcesu firmy i budowy niezaprzeczalnego imperium czekolady.
Lata 50. Zanim jeszcze MonAmour stało się MonCheri. Kolejno hasłem reklamowym pralinek były słowa: "Un Gesto d'affetto: meglio delle parole". |
W 1983 roku Michele powołał w
Albie fundację, którą nazwał imionami swoich rodziców i wuja. Poprzez Fundację im.
Piery, Pietra i Giovanniego Ferrero, Michele mógł dodatkowo skupić się na rozszerzeniu inicjatyw społecznych takich jak: praca z młodzieżą, wyrównanie szans, podjęcie działań na rzecz szczerzenia kultury.
Do Polski, Węgier, Czech i
państw Europy Wschodniej, produkty Ferrero dotarły dopiero po upadku muru berlińskiego. Dzisiaj w naszym kraju istnieje fabryka Ferrero, niedaleko Grójca w Mazowieckim,
gdzie produkuje się… bezkonkurencyjne drażetki Tic Tac i… duplo z orzeszkiem, którego u nas się
nie sprzedaje.
Przykłady dawnych reklam Ferrero
Rozpoznajecie produkty?
Dziś
Ferrero posiada 18 własnych fabryk. Nutellę
kupuje się w około 150 państwach na świecie. Nutella jest niewątpliwie najpopularniejszym kremem do smarowania pieczywa - rocznie produkowanych jest nawet ponad 365 000 ton smarowidła. W skali roku do produkcji kremu wykorzystuje się około ¼ całej światowej produkcji orzechów laskowych! Mon Cheri natomiast wiedzie prym wśród pralinek z likierem, Tic Tac to jeden z najlepiej sprzedających się produktów na całym świecie w ogóle, a linia Kinder może pochwalić się największym zaufaniem wśród produktów czekoladowych przeznaczonych dla dzieci! Ponadto Nutella, Kinder Niespodzianka stały się obiektem "kultu" i praktyk kolekcjonerskich. Dodatkowo produkuje się produkty linii Ferrero Rocher i Raffaello. Czy coś pozostało z małej rodzinnej cukierenki?
Pomimo
przeobrażeniu w globalne przedsiębiorstwo, Ferrero zdaje się, że nie zatraciło
całkiem rodzinnego charakteru i wartości założycieli. Tradycję mieli kontynuować synowie
Michele Ferrero – Pietro i Giovanni – którzy pracowali razem z ojcem, by móc pewnego dnia stanąć na czele Grupy Ferrero. W 2011 roku, pracując nad prospołecznym projektem w RPA tragicznie zmarł Pietro, najstarszy z synów Michele. Wtedy firma przyjęła pierwszy
wstrząs. Kolejny przyszedł w cztery lata później...
Michele Ferrero,
nazywany serdecznie
"dziadek Nutella/Ferrero".
|
81 lat od założenia, imperium słodkości kontynuuje pracę według wielkiego motto rodziny Ferrero - motto bliskiego myślom i działaniom wszystkich wielkich Ferrero - "Lavorare, creare, donare" - Pracować, tworzyć, dawać!
Wspomnienia Lucii i opowiedziana przez nią historia potwierdzają, że Ferrero to nie tylko nieustanny spór o olej palmowy i zwykły wielki koncern liczący tylko na masę. To też geniusz, który przeplata się z troską o drugiego człowieka.
Tamtego dnia w domu Lucii, po obiedzie staruszka kiwnęła mi głową i pokazała żebym za nią
poszła. Bez słowa wstałam od stołu i przeszłam do korytarza, gdzie ta już otwierała kasetkę komódki by zaraz wyciągnąć złoty zegarek. Pokazuje mi i następnie
tłumaczy, że to prezent za wieloletnią pracę podarowany osobiście przez Michele Ferrero jej zmarłemu mężowi, Michele ponoć bardzo często osobiście przydzielał gratyfikacje.
W kasetce leżało też kilka innych pamiątek, nie podobnych do tych, które zobaczyłam wcześniej - w tym np. obrazek Matki Boskiej z Lourdes. Lucia chyba raz jeszcze przejrzała moje myśli, a może po prostu zobaczyła moje spojrzenie... Sama nie wiem... ale zaraz wytłumaczyła, że Michele Ferrero finansował pracownikom
pielgrzymki i wspierał Kościół. Był szczególnie oddany kultowi Matki Boskiej z Lourdes. I bardzo skromny, jeśli wierzyć słowom Lucii.
Są takie rzeczy, których nie przekażą żadne, nawet najbardziej przemyślane ze słów. Są takie rzeczy, które wyrażają głos, spojrzenia i odpowiedni moment. W tamtej chwili poczułam tę historię na tyle, że zapadła mi głęboko w pamięć i dlatego postanowiłam ją Wam opowiedzieć. Nie ma w niej skandali, gorącej miłości i wielkich epizodów... W słowach Lucii, które poznałam tamtego lata, w tych wszystkich pamiątkach związanych z firmą, po prostu kryło się gorące pragnienie opowiadania. Być może dlatego, że we mnie zobaczyła potrzebę wysłuchania tej historii, a jej wnuk, a mój kolega, tę historię musiał słyszeć setki razy? A może widziała, że ja też, aż prawie wybucham z chęci opowiadania i słuchania o tym co włoskie i o tym co słodkie?
Podczas przygotowań tego posta zawsze jednak wracały do mnie słowa Lucii "Nie ma już takich firm". Trudno nie przyznać jej racji... Na co dzień tak często nam brakuje tego, co aż przenikało w tej opowieści Lucii: brakuje nam solidarności, szacunku. I choć skarżyć się na pewno nie mogę na moją pracę, to chciałabym kiedyś powiedzieć jakiejś innej młodej dziewczynie - "Mam same słodkie wspomnienia" z mojej pracy. A jaka to jest, ta moja praca, opowiem Wam w moim pierwszym niespodziankowym poście. To co, do następnego przeczytania?
Podczas przygotowań tego posta zawsze jednak wracały do mnie słowa Lucii "Nie ma już takich firm". Trudno nie przyznać jej racji... Na co dzień tak często nam brakuje tego, co aż przenikało w tej opowieści Lucii: brakuje nam solidarności, szacunku. I choć skarżyć się na pewno nie mogę na moją pracę, to chciałabym kiedyś powiedzieć jakiejś innej młodej dziewczynie - "Mam same słodkie wspomnienia" z mojej pracy. A jaka to jest, ta moja praca, opowiem Wam w moim pierwszym niespodziankowym poście. To co, do następnego przeczytania?
Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń